Być może nie raz zastanawiałeś się, jaką rolę pełni milczenie w psychoterapii? Dlaczego terapeuta się nie odzywa? Z jakiego powodu jeden terapeuta rozpoczyna sesję pytaniem: „co u Pana/i?”, z innym umówiłeś się, że to Ty rozpoczynasz sesję.
Kwestie związane z ciszą w gabinecie to obszerny temat. Dzisiaj spróbujemy poprzyglądać się kilku wątkom z nim związanymi.
Jeśli regularnie śledzisz dodawane przeze mnie posty i na bieżąco dostarczasz sobie jakąś dawkę psychoedukacji, wiesz już, że wiele tego, co dzieje się w gabinecie, zależy od nurtu i technik pracy, z jakich korzysta psychoterapeuta. Ja nie jestem omnipotentną osobą, by wypowiadać się o wszystkich nurtach, zatem dzisiaj postaram się przybliżyć Ci rolę milczenia w psychoterapii w nurcie, w którym się szkolę i pracuję – w nurcie psychodynamicznym.
Przychodzisz na konsultacje psychologiczne, by wspólnie z terapeutą określić problem, z jakim obecnie się zmagasz. Specjalista próbuje dowiedzieć się, jaki jest Twój punkt widzenia na daną sytuację, zbiera od Ciebie podstawowe informacje o Tobie, pogłębia wywiad, dopytuje o różne kwestie z twojego życia. Wspólnie ustalacie obszar, nad którym będziecie pracować. W końcu, umawiacie się na określone zasady odbywania wizyt – ustalacie kontrakt terapeutyczny. Kiedy wszystkie wstępne etapy zostały przeprowadzone (na potrzeby postu, by utrzymać Twoją uwagę i koncentrację – w bardzo dużym przyspieszeniu ?), pada magiczny tekst ze strony terapeuty, że teraz będzie mniej aktywny, będzie pojawiać się mniej pytań strukturyzujących sesję, a więcej informacji powinno być wnoszonych ze strony pacjenta.
Pacjent pojawia się na kolejnej wizycie, a terapeuta milczy… o co chodzi?
Psychoterapeuta daje przestrzeń pacjentowi, by ten mógł wnieść materiał, który był z nim przez ostatni czas, coś, co jest dla niego w danej chwili najważniejsze. To pacjent wybiera, o czym dzisiaj będzie chciał rozmawiać. Terapeuta oczywiście nadzoruje i nadaję strukturę sesji, by nadal wizyta została psychoterapią, nie luźnym spotkaniem z koleżanką, jednak to od pacjenta zależy, co w nim pracowało przez ostatni czas i co wniesie na sesję.
- Czy coś zadziało się w życiu pacjenta od ostatniej sesji, co chciałby poruszyć?
- Czy coś pracowało w nim, po odbyciu ostatniej sesji, do czego chciałby się odnieść? Może pojawiły się nowe refleksje, myśli?
- Czy pacjent przyszedł na wizytę z pustką i „niczym” do rozmowy… i to też jest okej!
Warto zadać sobie pytanie – co się ze mną dzieje, kiedy w gabinecie jest cisza? Jak się z tym czuję? Jakie myśli się pojawiają? Jak reaguje moje ciało? Czy ta cisza się przedłuża? Czy potrafię ją pierwszy przerwać? Czy z łatwością przychodzi mi mówienie o niej, czy staram się unikać tematu? Zastanów się, czy dajesz sobie przestrzeń na to, żeby ta cisza wybrzmiała – czy próbujesz ją zagłuszyć, być może zagadać terapeutę?
Jak jest z odczuwaniem milczenia w innych relacjach, poza gabinetem?
Cisza w gabinecie może budzić duży niepokój lub dyskomfort. Niewątpliwe jest, że na którymś etapie terapii, ona prędzej czy później po prostu się pojawi. To nie jest tak, że terapeuta staje się milczącym posągiem, który na złość pacjentowi się nie odzywa. Milczenie w psychoterapii to bardzo ważny element i jej część, nad którą warto się wspólnie w gabinecie pochylić i o tym porozmawiać. Gabinet powinien być bezpiecznym miejscem, a relacja terapetuczyna na tyle dobrze uformowana, żebyś mógł dzielić się swoimi refleksjami, wątpliwościami i oporami, jakie się pojawiają w trakcie procesu. Pamiętaj, że jeśli coś budzi Twoje wątpliwości, jedna rozmowa może nie wystarczyć. Możesz wracać do trudnego tematu tyle razy, ile czujesz, że potrzebujesz.

Co daje milczenie podczas sesji?
- w codziennym życiu mamy tendencję do tego, żeby dzielić się swoimi przemyśleniami z innymi, żeby zaraz potem móc od nich odbiec i skwitować je krótkim „ale to nieważne, pogadajmy o czymś innym” – w gabinecie masz szansę zatrzymać się przy swoich myślach, uczuciach i przekonaniach na dłużej. Co często może być trudne i czasami – nieprzyjemne. Może pojawić się chęć urwania tematu, przejścia do innego lub rozładowania napięcia żartem. Milczenie może dać szansę na głębszą refleksję i zatrzymanie się przy swoich przeżyciach, zauważenia, że dzieje się coś ważnego.
- terapeuta milczy, bo… potrzebuje pomyśleć. ? Żaden specjalista od zdrowia psychicznego (i każdej innej dziedziny) nie jest wszechwiedzący, też jest człowiekiem. Czasami potrzebuje zastanowić się nad tym, co w danym momencie będzie dla pacjenta korzystniejsze: jaki komentarz będzie adekwatny, jaką technikę lepiej zastosować lub po prostu czy pobyć w milczeniu, by słowa które zostały wypowiedziane, mogły wybrzmieć, by podkreślić ich ważność.
- cisza to przestrzeń na zebranie myśli, ale też czas na przemyślenie tego, co właśnie zadziało się w relacji terapeutycznej. O ile nie warto przywiązywać się do myśli: „dlaczego mój terapeuta teraz milczy?”, o tyle warto w tej ciszy być uważnym na siebie – co się z Tobą dzieje, co przychodzi Ci do głowy, jak zachowuje się Twoje ciało, czy pojawiło się jakieś napięcie, obawy lub może czujesz się swobodnie, bezpiecznie. Może pojawiło się coś innego?
Pamiętaj, że psychoterapeuta chce dla Ciebie dobrze. Stoi po Twojej stronie – Twojego bezpieczeństwa i potrzeb. Nawet jeżeli konfrontacja z trudnym dla Ciebie kawałkiem może powodować wiele napięcia lub złości w kierunku terapeuty, niepokój lub lęk, prawdopodobnie terapeuta uznał, że jesteś gotowy przyjąć to i pomieścić w sobie.
I to jest właśnie ta cisza, za którą tęsknimy, a jednocześnie się jej strasznie boimy.
– ks. Jan Kaczkowski „Johhny”
Bo wtedy wyraźnie słyszymy siebie.